Lklk,
W POGONI ZA ROZUMEM
BRIDGET JONES
Rozdział pierwszyROZDZIAŁ PIERWSZY
I ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE
27 stycznia, poniedziałek
58,5 kg (ugrzęzłam w tłuszczu), faceci 1 (hurra!), bzykanka 3 (hurra!), kalorie 210O, kalorie spalone podczas bzykania 60O, więc całkowita liczba kalorii 1500 (wzorcowa) 775 Hurra
Lata zdziczenia JUŻ za mną. Od czterech tygodnii pięciu dni pozostaję w zdrowym związku z dorosłym mężczyzną, udowadniając w ten sposób, że nie jestem uczuciowym pariasem, jak się tego wcześnie obawiałam. Czuję się wspaniale, trochę jak Jemima Goidsmith albo inna promienna panna młoda w welonie, dokonująca uroczystego otwarcia szpitala onkologicznego, kiedy wszyscy ją sobie wyobrażają w łóżku z Imranem Khanem[1]. Ooo Mark Darcy właśnie sięporuszył. Może się obudzi i spyta mnie o zdanie na jakiś temat
7.30
Mark Darcy jeszcze się nie obudził. Wiem, wstanę i przygotuję mu fantastyczne śniadanie złożone z kiełbasek, jajecznicy i grzybów lub jajka Benedykta[2] albo florentynki[3]
7.31
Ale co to właściwie są te jajka Benedykta i florentynki?
7.32.
Z tym, że nie mam ani grzybów, ani kiełbasek.7.33.
Ani jajek.
7.34.
Ani - oczywiście - mleka.
7.35.
Jeszcze się nie obudził. Mmmm. Jest cudowny. Uwielbiam patrzeć, jak śpi. B. seksowne szerokie bary i owłosiona klata. Nie żebym go traktowała jak obiekt seksualny czy coś w tym rodzaju. Interesuje mnie jego umysł. Mmmm.
7.37.
Jeszcze się nie obudził. Wiem, że nie powinnam hałasować, ale możespróbuję go subtelnie obudzić za pomocą wibracji myślowych.
7.40. Może bym mu położyła... AAAA!
7.50.
Mark Darcy zerwał się jak oparzony, wrzeszcząc:
- Bridget, może byś tak przestała?! Cholera. Gapić się, jak śpię. Idź, znajdź sobie coś do roboty.
8.45.
W Coins Cafe, pijąc cappuccino, jedząc czekoladowego croissanta i paląc papierosa. To wielka ulgapalić sobie bez skrępowania i nie musieć się ciągle starać. Mężczyzna w domu to właściwie b. skomplikowana sprawa, jako że nie mogę sobie spokojnie posiedzieć w łazience albo przemienić mieszkania w komorę gazową, skoro ta druga osoba może spóźnić się do pracy, zsiusiać się itd. Poza tym denerwuje mnie, kiedy Mark w nocy składa majtki w kostkę, bo wtedy ja krępuję się rzucać ciuchy na kupę napodłogę. Dziś wieczorem znowu przychodzi, więc muszę przed pracą albo po pracy lecieć do supermarketu. No, nie muszę, ale - co przerażające - chcę. Atawistyczny odruch, do którego nie przyznałabym się przed Sharon.
8.50.
Mmm. Ciekawe, jakim ojcem byłby Mark Darcy (to znaczy ojcem dla własnego potomstwa. Nie dla mnie. Bo to by niewątpliwie oznaczało jakiś kompleks Edypa)?
8.55.Nie powinnam wpadać w obsesję ani fantazjować.
9.00.
Ciekawe, czy Una i Geoffrey Alconbury pozwolą nam na nasze wesele postawić namiot na swoim trawniku... Aaaa! To moja matka. Wparowała do kawiarni pewnym siebie krokiem bizneswoman, w plisowanej spódnicy z Country Casuals i blezerze w kolorze zielonego jabłuszka z lśniącymi złotymi guzikami, jak obślizgły kosmita, który wylądowałw Izbie Gmin, po czym spokojnie usadowiła się na krześle.
- Cześć, kochanie - zaszczebiotała. - Właśnie się wybierałam do Debenhamów i przypomniałam sobie, że zawsze tu przychodzisz na śniadanie. Pomyślałam, że wpadnę, żeby cię umówić do kolorystki. Ooj, napiłabym się kawy. Jak myślisz, podgrzewają tu mleko?
- Mamo, już ci mówiłam, że się nie wybieram do żadnej kolorystki -wymamrotałam cała czerwona, bo wszyscy się na nas gapili, a do stolika zbliżyła się naburmuszona, zabiegana kelnerka.
- Och, nie bądź taka niemrawa, kochanie. Powinnaś podkreślić swoją osobowość, a nie siedzieć cały czas jak kura na grzędzie w tych szarościach i brązach! O, dzień dobry, złotko.
I przybrała swój uprzejmy ton w stylu: „Postarajmy się zaprzyjaźnić z obsługą i zostańmy...
Regístrate para leer el documento completo.